Nie wszystko, co wygląda na siłę, jest naprawdę siłą.
I nie każda „radząca sobie” kobieta jest szczęśliwa.
Znasz tę postać – może z dzieciństwa, może z lustra.
Zosia Samosia. Ta, co wszystko zrobi sama. Lepiej. Szybciej. Porządniej.
Nie poprosi, nie oddeleguje, nie poczeka. Bo wie. Bo musi. Bo nie ufa.
Ale wiesz co?
Zosia Samosia to nie bohaterka. To sygnał alarmowy.
I nie było komu jej pomóc.
Więc nauczyła się robić wszystko sama.
Ubierać się bez słowa.
Zamykać emocje w środku.
Nie marudzić, nie przeszkadzać, nie zawracać głowy.
Usłyszała kiedyś, że:
– trzeba być silną,
– nie można być zależną,
– najlepiej sobie radzić samemu, bo wtedy nikt Cię nie zawiedzie.
I tak – w ciele dorosłej kobiety – przetrwała ta mała, zbyt wcześnie dojrzała dziewczynka.
Ubrana w dorosłe zadania, maski, odpowiedzialność.
Objawia się, gdy nie chcesz nikogo obarczać.
Gdy pomagasz wszystkim, ale nigdy nie przyjmujesz pomocy.
Gdy wierzysz, że „jak nie Ty, to kto?”.
W pracy. W domu. W relacjach.
Wszędzie tam, gdzie wolisz wziąć wszystko na siebie – zamiast zaufać, że ktoś może Cię odciążyć.
Ale prawda jest taka:
samodzielność, która nie dopuszcza bliskości – to forma samotności.
Zosia Samosia nie dba o Ciebie.
Ona dba o kontrolę.
O pozory. O „niezawodność”.
Ale nie o Ciebie – Twoje ciało, Twoje potrzeby, Twoje granice.
Bo przecież kiedy wszystko robisz sama:
– nie odpoczywasz,
– nie czujesz wsparcia,
– nie doświadczasz relacji, tylko obowiązku.
Oparta na dawnym przekonaniu, że nikt inny nie przyjdzie. Że musisz. Że nie wolno zawieść.
I nawet jeśli dziś wokół Ciebie są ludzie, którzy mogliby – Ty już nie pytasz.
Nie umiesz.
Nie wierzysz, że wolno.
Wolno Ci prosić.
Wolno Ci odpocząć.
Wolno Ci powiedzieć: „Nie chcę już być sama z tym wszystkim.”
To nie oznacza słabości. To oznaka dojrzałości.
Bo prawdziwa siła to nie ta, która wszystko uniesie.
Tylko ta, która wie, kiedy złożyć ciężar.
Gdy włącza się mechanizm „sama, szybciej, lepiej” – zatrzymaj się.
Spytaj: „Kto to mówi? Dorosła ja – czy stara strategia?”
Co tak naprawdę czujesz? Lęk? Nieufność? Potrzebę kontroli?
Zosia często mówi: „zrobię to sama”, a myśli: „nie chcę znów być zawiedziona.”
To, że kiedyś musiałaś robić wszystko sama – nie znaczy, że nadal musisz.
Zmieniasz się. Możesz wybrać inaczej.
Nie od razu wielkie gesty. Zacznij od drobnych rzeczy.
Poproś. Przyjmij pomoc. Odpocznij, zanim padniesz.
Nie tylko ciałem, ale też głosem wewnętrznym.
Niech będzie mniej: „ogarnij się”,
a więcej: „widzę, że masz dość. To okej.”
Ona Ci kiedyś uratowała życie.
Ale dziś nie musi już sterować.
Może zostać pasażerką.
Niech siedzi z tyłu. Ty jesteś przy kierownicy.
Nie jesteś egoistką, jeśli nie chcesz robić wszystkiego sama.
Jesteś człowiekiem, który chce oddychać.
I masz do tego prawo.
Jeśli ten tekst z Tobą rezonuje – możesz się zatrzymać, spojrzeć na swoje „muszę” i zapytać:
Czy to naprawdę ja? Czy to tylko Zosia Samosia we mnie?
A jeśli chcesz się tego oduczyć – krok po kroku – jestem tu.