Odwaga nie zawsze wygląda spektakularnie.
Czasem nie wygląda wcale.
Czasem to powolne wstawanie z łóżka, mimo że ciało mówi: „nie dam rady”.
Czasem to milczenie, kiedy wszyscy mówią za dużo.
Czasem – jedno zdanie wypowiedziane do siebie szeptem:
„Nie wiem, jak, ale spróbuję.”
W oddechu. W przyznaniu się do lęku.
W decyzji, że chcesz inaczej, choć jeszcze nie wiesz jak.
To nie jest pęd.
To nie jest wyzwanie do wykonania.
To wewnętrzny ruch ku sobie.
Ruch, który zaczyna się wtedy, gdy wybierasz siebie – nawet jeśli nie masz jeszcze planu.
Bo trudno być odważną, kiedy jesteś wypalona.
Trudno mówić „nie”, kiedy nie masz przestrzeni nawet na „tak”.
Dlatego czasem pierwszym aktem odwagi jest… zatrzymanie się.
Odpuszczenie. Powiedzenie:
„To mi nie służy. Już nie chcę tak żyć.”
I to już jest krok.
Z sobą samą. Z ciałem, które daje znaki.
Z sercem, które się boi, ale nadal czuje.
Z duszą, która mówi:
„To ma sens. Idź.”
To właśnie jesteś w miejscu, w którym może wydarzyć się zmiana.
Nie potrzebujesz odwagi na cały plan.
Potrzebujesz jej tylko na pierwszy krok.
A potem?
Zrobisz drugi. Może z czyjąś pomocą. Może ze mną.