Nie musisz być lubiana, żeby być warta szacunku

Kasia
26-10-2025

6 min

Kiedyś myślałaś, że miłość i akceptacja to to samo.

Że jeśli ktoś Cię lubi, to Cię też rozumie.

Że jeśli jesteś dobra, to nie będą Cię ranić.

Więc nauczyłaś się być miła. Cierpliwa. Cicha.

Łagodna nawet wtedy, gdy w środku chciało Ci się krzyczeć.

Zasługiwałaś na uwagę, próbując nie być „zbyt”.

Zbyt emocjonalna. Zbyt intensywna. Zbyt prawdziwa.

Tłumiłaś słowa, żeby nie prowokować.

Tłumiłaś gniew, żeby nie stracić relacji.

Tłumiłaś siebie, żeby zachować „święty spokój”.

Ale to nie był spokój.

To był lęk w przebraniu grzeczności.


Przebudzenie nie jest piękne

To nie dzieje się w jeden dzień.

Nie ma fanfar, nie ma światła, nie ma anielskich chórów.

Przebudzenie wygląda tak, że pewnego dnia nie jesteś już w stanie wysłać kolejnej wiadomości,

udawać zainteresowania rozmową, śmiać się, kiedy wcale Ci nie do śmiechu.

Coś w Tobie pęka.

I ten dźwięk jest głośniejszy niż wszystkie cudze opinie razem wzięte.

Zaczynasz widzieć jasno: wszyscy, którym się podobałaś, kochali nie Ciebie – tylko Twoją wersję, która nie stwarzała im dyskomfortu.

I wtedy przychodzi najtrudniejsze pytanie:

czy dalej chcesz być kochana za to, kim nie jesteś?


Cena prawdy

Kiedy zaczynasz być sobą, coś tracisz.

To nieuniknione.

Tracisz relacje oparte na iluzji, spokój wynikający z tłumienia, i złudzenie, że wszyscy Cię lubią.

Ale w zamian zyskujesz święty spokój, którego nie da Ci żaden aplauz.

Bo prawda nie zawsze przynosi oklaski, ale zawsze przynosi wolność.

Niektórzy odejdą, bo Twoje „nie” zburzy ich wygodny świat.

Niektórzy będą Cię oceniać, bo nie potrafią znieść, że nie grasz już w ich grę.

Niektórzy spróbują Ci wmówić, że to z Tobą coś nie tak, bo przestałaś być tą, która wszystko rozumie i wszystkich usprawiedliwia.

Ale to nie oni odchodzą.

To Ty wychodzisz z roli.


Kobieta, która przestaje przepraszać

Kiedy kobieta przestaje tłumaczyć swoje granice, świat zaczyna nazywać ją trudną.

Kiedy przestaje zgadzać się na bylejakość mówią, że ma zbyt wysokie wymagania.

Kiedy zaczyna mówić prawdę, nazywają ją chłodną, ostrą, egoistyczną.

A ona po prostu wraca do siebie.

Do głosu, który zagłuszała latami, żeby nikt się nie odsunął.

I tak, część ludzi się odsunie.

Ale to nie strata.

To odsiew.

Ci, którzy mieli zostać, nie przestraszą się Twojego światła.

Bo światło prawdy razi tylko tych, którzy wolą cień.


Poczucie winy, które trzeba przeżyć

Poczucie winy po postawieniu granic to normalny etap.

Bo przez lata uczono Cię, że dobra kobieta to ta, która potrafi się poświęcać.

A Ty właśnie przestajesz się poświęcać i to wywołuje wewnętrzne trzęsienie ziemi.

Ale to nie jest dowód, że robisz coś złego.

To dowód, że zrywasz ze starym systemem.

Z przekonaniem, że szacunek trzeba sobie zasłużyć.

Że miłość trzeba „utrzymać”, nawet kosztem siebie.

Nie musisz wybierać między miłością a sobą.

Bo jeśli coś wymaga zdrady siebie, to nigdy nie była miłość.


Samotność, która oczyszcza

Kiedy odpuszczasz ludzi, którzy nie widzą Cię naprawdę, zostaje cisza.

Na początku wydaje się nie do zniesienia.

Ale w tej ciszy po raz pierwszy słyszysz siebie.

To nie pustka.

To przestrzeń.

To miejsce, które robi się w Tobie dla życia, które jest Twoje.

Z tej samotności rodzi się nowa jakość obecności, już nie z lęku przed byciem samą, ale z radości z bycia całą.


Szacunek zaczyna się od Ciebie

Nie musisz nikogo przekonywać, że zasługujesz.

Nie musisz się usprawiedliwiać, że jesteś „inna”.

Nie musisz się tłumaczyć z tego, co czujesz.

Szacunek zaczyna się tam, gdzie kończy się Twoja potrzeba tłumaczenia się z prawdy.

Nie musisz być lubiana, żeby być warta szacunku.

Ale musisz przestać się kurczyć, żeby ktoś inny czuł się większy.


Spróbuj dziś

Zrób coś, co symbolicznie zamyka stare „ja”: spal kartkę z przeprosinami, których nigdy nie powinnaś pisać.

Usuń numer, który trzymałaś z przyzwyczajenia.

Zrób porządek nie w szafie, tylko w energii, w ludziach, rozmowach, relacjach.

Powiedz na głos:

„Nie muszę być lubiana.

Muszę być prawdziwa.”

I zobacz, jak to zdanie układa Ci się w ciele.

Jeśli czujesz ulgę, właśnie wróciłaś do siebie.


Bo to nie o lubienie chodzi

Chodzi o spójność.

O uczciwość wobec siebie.

O życie, które nie wymaga udawania.

Nie musisz błyszczeć, by być zauważona.

Nie musisz być miła, by być dobra.

Nie musisz być rozumiana, by być warta miłości.

Wystarczy, że jesteś sobą.

Bez filtra, bez gry, bez przymusu.

Bo prawdziwe relacje nie potrzebują masek.

A prawda nie potrzebuje zgody.