Złość. Smutek. Strach. Wstyd.
To emocje, które zwykle mają złą prasę. Jedne nazywamy „negatywnymi”, inne traktujemy jak coś, co trzeba schować w szufladzie i udawać, że nie istnieje.
Słyszysz:
„Nie płacz, bo nie wypada.”
„Nie złość się, bądź grzeczna.”
„Nie bój się, nic się nie dzieje.”
A jednak – dzieje się. I Twoje ciało o tym wie.
Bo emocje obnażają. Pokazują prawdę, którą często próbujemy przykryć.
Łatwiej jest uśmiechać się, niż pokazać łzy.
Łatwiej jest krzyczeć, niż przyznać się, że coś boli.
Łatwiej jest udawać, że się „ogarnia”, niż przyznać, że w środku panuje chaos.
Wychowano nas tak, żeby emocje chować. Dziewczynki miały być „miłe”, „grzeczne”, „nie sprawiać problemów”. Chłopcom mówiono: „Nie płacz, bądź silny”.
W efekcie całe pokolenia ludzi nauczyły się jednego – emocje są kłopotem.
Tylko że one i tak się pojawiają. I jeśli ich nie słuchasz – wracają w formie, która często przeraża: w wybuchach, w napięciu, w chorobie ciała.
Emocje nie przyszły, żeby Cię zniszczyć.
One przyszły, żeby Ci coś pokazać.
Nie ma „złych” i „dobrych” emocji. Są tylko te, które nauczyłaś się odrzucać i te, które pozwalasz sobie czuć.
Wyobraź sobie, że emocje to goście, którzy przychodzą do Twojego domu. Każdy z nich ma wiadomość dla Ciebie.
Ale Ty mówisz:
„Nie, Ciebie nie wpuszczę. Nie pasujesz mi.”
Więc zamykasz drzwi.
Goście nie odchodzą. Oni zaczynają walić coraz mocniej. Aż w końcu wchodzą siłą – wtedy jako wybuch złości, nagły atak paniki, depresja, bezsenność, choroba ciała.
Bo emocji nie da się wymazać. One są energią. A energii nie zniszczysz – możesz ją tylko przetransformować albo zepchnąć, by wróciła ze zdwojoną siłą.
Twoje ciało wie szybciej niż Ty.
Ciało jest mapą emocji. Jeśli nauczysz się je czytać, nie potrzebujesz już tyle domysłów.
Wyobraź sobie, że jesteś w gęstym lesie. Ścieżki plączą się, nie wiesz, gdzie jesteś. W ręku masz kompas – wskazówka drży, ale jeśli nauczysz się ją czytać, poprowadzi Cię we właściwym kierunku.
Tak działają emocje.
Nie zawsze są wygodne, nie zawsze przyjemne – ale zawsze pokazują, gdzie jesteś i czego potrzebujesz.
Złość – mówi: „Tu przekraczasz siebie. Zatrzymaj się.”
Smutek – „Tu coś trzeba opłakać, żeby móc iść dalej.”
Strach – „Tu potrzebujesz odwagi albo wsparcia.”
Radość – „Tu jesteś blisko siebie, idź w tę stronę.”
Nie oszukujmy się – praca z emocjami nie zawsze jest wygodna.
Łatwiej włączyć serial, sięgnąć po słodycze, zająć się czymkolwiek, niż usiąść i poczuć ból czy gniew.
Ale wolność nie rodzi się z uciekania. Wolność rodzi się wtedy, kiedy w końcu pozwalasz sobie czuć – i uczysz się tym zarządzać.
Bo kiedy nie boisz się już emocji, nie boisz się też życia.
Kiedyś bałam się swoich emocji.
Złości, bo wydawała mi się niebezpieczna.
Smutku, bo myślałam, że mnie zatrzyma.
Wstydu, bo czułam, że odbiera mi wartość.
Dziś wiem, że każda z tych emocji była moją nauczycielką.
Złość dała mi siłę, by stawiać granice.
Smutek nauczył mnie opiekować się sobą.
Wstyd pokazał, gdzie udawałam kogoś, kim nie jestem.
Emocje, które chciałam wyrzucić z domu, okazały się najwierniejszymi przewodnikami.
Którą emocję najczęściej chowasz przed światem – a którą najczęściej chowasz przed samą sobą?
Co by się stało, gdybyś jutro pozwoliła jej być – bez oceny, bez ucieczki?
Prawda jest taka: emocje nie są Twoim błędem.
Są Twoim kompasem.
A kiedy nauczysz się go czytać – znajdziesz drogę do siebie.