Znasz to uczucie, kiedy robisz wszystko „jak trzeba”, a i tak czujesz pustkę?
Kiedy działasz, ale w środku czujesz, że się wypalasz?
To znak, że nie żyjesz z Duszy, tylko z presji.
A prawdziwe działanie zaczyna się dopiero wtedy, gdy przestajesz się zmuszać i zaczynasz ufać sobie.
Ten tekst nie jest o produktywności, jest o wolności, która wraca, gdy przestajesz udawać, że wszystko musisz.
Kiedyś myślałam, że siła to znosić wszystko w milczeniu.
Że spokój to brak emocji.
Że jeśli się nie zatrzymam, to może w końcu poczuję, że żyję.
Więc działałam.
Bez wytchnienia.
Z uśmiechem, który bolał.
Z listą rzeczy „do zrobienia”, która nigdy się nie kończyła.
Z presją, która szeptała: „jeszcze trochę, jeszcze więcej, jeszcze lepiej.”
Ale to nie było życie.
To był przetrwalnik z etykietką „ogarnę to”.
I pewnego dnia zrozumiałam, że można działać dużo… i ani przez chwilę nie być obecna w swoim życiu.
Lęk pcha.
Dusza prowadzi.
Lęk mówi: „jeśli się zatrzymasz, stracisz.”
Dusza mówi: „zatrzymaj się, bo już się gubisz.”
Lęk napina ciało, spala energię, każe się spieszyć.
Dusza czeka cierpliwie aż wreszcie ją usłyszysz.
I wiesz, co jest najbardziej paradoksalne?
Kiedy zaczynasz działać z Duszy, robisz mniej, a dzieje się więcej.
Bo przestajesz walczyć ze sobą.
Nie chodzi o to, żeby się nakręcać,
tylko żeby wrócić do wewnętrznego rytmu.
Do tego miejsca, gdzie nie ma „muszę” ani „powinnam”.
Jest „czuję”.
I to wystarczy.
Dusza nie działa pod presją czasu ani ludzi.
Ona działa, kiedy jest gotowa, a kiedy rusza,
robi to z mocą, której nie zatrzyma żaden deadline.
– Czujesz spokój, nawet jeśli robisz dużo.
– Masz energię, bo robisz to, co naprawdę Cię karmi.
– Nie porównujesz się, wiesz, że Twoje tempo jest właściwe.
– Nie gonisz. Ty płyniesz.
Bo działanie z Duszy to nie wyścig.
To taniec.
Czasem spokojny jak oddech, czasem dziki jak burza, ale zawsze Twój.
Zatrzymaj się.
Nie po to, żeby się cofać, tylko żeby się usłyszeć.
Każde zatrzymanie to moment, w którym wracasz do siebie.
Zapytaj: „czy to moje?”
Nie każde marzenie, cel czy projekt, który masz w głowie, jest Twój.
Czasem niesiesz cudze oczekiwania, zapakowane w ładne słowa o „rozwoju”.
Działaj tylko z miejsc, gdzie czujesz życie.
Jeśli coś Cię wysysa, to znak, że robisz to wbrew sobie.
Jeśli czujesz iskrę – idź tam, nawet jeśli nie wiesz, dokąd prowadzi.
To moment, w którym nie pytasz już świata o pozwolenie.
Nie potrzebujesz potwierdzenia, że „to ma sens”.
Bo Ty już wiesz.
Wiesz, kiedy działać, a kiedy odpocząć.
Wiesz, kiedy powiedzieć „tak”, a kiedy „nie”.
Nie dlatego, że ktoś Ci tak powiedział,
tylko dlatego, że Twoje ciało, serce i Dusza zaczynają mówić jednym językiem.
Jeśli czujesz, że zmęczyła Cię walka z życiem,
to nie znaczy, że jesteś słaba.
To znaczy, że Twoja Dusza chce wrócić do prowadzenia.
I kiedy jej na to pozwolisz,
zobaczysz, że nie musisz się gonić, by dojść tam, gdzie naprawdę należysz.
Bo życie samo zaczyna się układać wokół Twojej prawdy.
Nie z presji.